201705.11
Kategoria Komentarze

Replika na tekst płk. Grzegorza Małeckiego „Bezgłowe służby”.


Wojciech Martynowicz

Portal rp.pl 7 maja 2017 opublikował artykuł pt. Bezgłowe służby. Postanowiłem skomentować niektóre oceny i postulaty. W zasadzie tylko te, co do których – jako długoletni oficer wywiadu – nabrałem wątpliwości. Artykuł Grzegorza Małeckiego liczy 18 akapitów i dostępny jest TUTAJ. Komentuję je poczynając od drugiego. I przytaczam treść komentowanego akapitu, aby nie zmuszać Czytelnika do żonglowania pomiędzy tym esejem, a oryginalnym materiałem. Wydłuża to tekst przed jakim staje Czytelnik, ale przynajmniej zachowam się rzetelnie wobec młodszego kolegi po fachu.

Akapit 2

[…] Do dzisiaj jednak żadna z nich (AW i ABW) nie osiągnęła poziomu sprawności i skuteczności UOP z 2001 roku.

Pytanie zasadnicze: jakie są mierniki sprawności i skuteczności obu Agencji? Jak dzisiejsza skuteczność i sprawność ma się do skali dzisiejszych istniejących i rzeczywistych ryzyk? A jakie były ryzyka w 2001 roku i jak się miała ówczesna sprawność i skuteczność UOP do skali tychże ryzyk? Ryzyk, nie zagrożeń. Bo należy odróżniać zagrożenia od ryzyk.

Przeprowadzona wówczas operacja (podziału UOP na AW i ABW) była szkodliwa dla bezpieczeństwa państwa, a ostatnich 15 lat zostało pod tym względem zmarnowanych.

Na czym polegała szkodliwość rozdzielenia? Co zmarnowano i dlaczego?

Błędy popełnione przez ekipę Zbigniewa Siemiątkowskiego nie zostały naprawione do dzisiaj.

O jakie błędy chodzi? Dlaczego pułkownik Małecki nie spowodował naprawy owych błędów, gdy tylko objął kierownictwo AW? Nie mógł czy nie chciał?

Podjęte w latach 2006–2007 przez ministra koordynatora Zbigniewa Wassermanna bardzo obiecujące inicjatywy zostały zaprzepaszczone w 2008 roku.

Co to były za inicjatywy, co obiecywały i jak je zaprzepaszczono? Pytam, bo miałem kontakt służbowy z Koordynatorem.

Polska nie ma obecnie państwowego systemu wywiadowczego na miarę wyzwań epoki.

Co Autor rozumie pod pojęciem „państwowy system wywiadowczy”? Jakie są „wyzwania epoki” i jak one się mają do tego co mamy w służbach?

Kosztowna czystka

Akapit 3

Oficjalnym celem reformy z 2002 roku była przebudowa służb specjalnych, tak aby stały się sprawniejsze i wydajniejsze. Faktycznym, choć nieeksponowanym celem było dokonanie masowych zwolnień wśród kadry kierowniczej UOP z okresu rządów AWS, wywodzącej się z pokolenia funkcjonariuszy rozpoczynających służbę po 1990 roku, oraz oddanie kierownictwa nowych służb w ręce darzonej zaufaniem przez rząd SLD grupie funkcjonariuszy wywodzących się z SB.

Masowe zwolnienia? Niewłaściwy kwantyfikator. Jeśli przyjmiemy, że w UOP pracowało ok. 6000 funkcjonariuszy, to 500 zwolnionych stanowi około 8%. Niezależnie od skali, operacja ta była z pewnością nieprzyjemna dla objętych zwolnieniami, zwłaszcza, gdy dotykała kompetentnych funkcjonariuszy. Należy przypomnieć, że grupa funkcjonariuszy wywodzących się z Departamentu I MSW przyczyniła się do dymisji premiera Józefa Oleksego. Siłą rzeczy po tym incydencie politycy zaczęli zwracać szczególną uwagę nie tylko na naturalnie „hakotwórcze” służby wewnętrzne, ale i na wywiad, jako ewentualne zagrożenie dla ich władzy. Na kanwie tego strachu tworzy się „młyn” kadrowy za każdą zmianą warty w polskim parlamencie. I tu z Autorem należy się zgodzić w kwestii szkodliwości takich praktyk dla obiektywnych interesów Państwa. Tak właśnie działa „brzytwa”. Oby nie trafiała do łapy „małpy”.

Opróżnione stanowiska zajęli w dużej mierze funkcjonariusze wywodzący się z SB (często ponownie przyjęci do służby z emerytury) oraz nieliczni funkcjonariusze pozostali z poprzedniego okresu.

Ze względu na nieobecność w kraju, nie umiem ocenić prawdziwości tych tez. Ani w odniesieniu do AW ani do ABW.

Akapit 5

[…] Wykonano krok w kierunku odejścia od modelu postkomunistycznego i wprowadzenie zrębów modelu brytyjskiego. Jego istotą jest rozdzielenie funkcji „informacyjnej” służb wywiadowczych od funkcji „represyjnej”, pozostającej kompetencją służb policyjnych. […]

Według mojej wiedzy służba wywiadu cywilnego, zarówno w czasach PRL jak i po 1990 roku, nie dysponowała uprawnieniami policyjnymi. Oznacza to, że nie dokonano żadnego kroku, bo nie było takiej potrzeby.

Wymaga to istnienia odrębnych służb wywiadu zagranicznego, bezpieczeństwa (kontrwywiadu), zagranicznego wywiadu wojskowego i wywiadu radioelektronicznego, a także silnego centrum koordynacyjnego usytuowanego w gabinecie premiera.

Ta konkluzja nie wynika z poprzedzającej przesłanki. Pan Grzegorz popiera odrębność wywiadu i kontrwywiadu, z czym można się zgodzić. Z potrzebą powołania centrum koordynacyjnego w gabinecie premiera (KPRM?) również. Ale już kwestia wyodrębnienia SIGINT jako odrębnej służby jest dyskusyjna (o tym odrębnie).

Brak centrum

Akapit 6

[…] Wciąż nie istnieje profesjonalne centrum zarządzania służbami, które by je koordynowało, zadaniowało, rozliczało i kontrolowało. Nie mamy też centrum analitycznego rządu (Wspólnota Informacyjna Rządu – WIR – została uznana za organ niekonstytucyjny i zlikwidowana w 2005 roku).

Fakt, nie istnieje takie centrum. Natomiast utożsamianie dawnej struktury WIR z centrum analitycznym rządu uważam za poważne nieporozumienie. WIR był miejscem spotkań ekspertów merytorycznych z różnych resortów, w tym i służb. Ale owi eksperci dokonywali jedynie prezentacji stanowisk swoich resortów i organizacji i nie prowadzili w obrębie WIR samoistnych prac analitycznych. W przypadku rozbieżności opinii, znajdowało to odzwierciedlenie w sprawozdaniach z poszczególnych posiedzeń. W mojej prywatnej ocenie WIR (bywałem na jego spotkaniach) był ciekawym rozwiązaniem instytucjonalnym. Niestety dowód na to objęty jest tajemnicą.

Obecnie urzędujący premier i prezydent są „zasilani” informacjami równoległymi kanałami przez wszystkie służby. Skutkuje to zalewem materiałów, które w niewielkim stopniu wykorzystywane są w procesach decyzyjnych władz. Wprawdzie w niektórych gabinetach rządowych powoływano koordynatorów służb specjalnych, jednak nie jest to organ na stałe wbudowany w strukturę władzy, a co najważniejsze, nie dysponuje narzędziami umożliwiającymi rzeczywiste zarządzanie służbami.

W taki sposób informacjami zasilani byli nasi prezydenci i premierzy „od zawsze”. Bo nawet gdy był koordynator, to nie wiedział co zrobić z „zalewem informacji”. Nie był w stanie ich zweryfikować. Musiał wierzyć, że są rzetelne. Proponowana struktura musiałaby przejąć obowiązki komórek analitycznych istniejących służb. I ich możliwości weryfikowania rzetelności napływających informacji. Czyli docieranie do źródeł alternatywnych. Czyli prowadzenie działalności operacyjnej. Czyli musiałaby stać się „super-wywiadem” i „super-kontrwywiadem”. Ma to sens? Zapewne diabeł ukrył się w szczegółach, których nam nie ujawniono. Tajne?

Akapit 7

Głównym beneficjentem reformy z 2002 roku była Agencja Wywiadu, a jej powołanie można uznać za chyba jedyny pozytywny jej efekt. AW wystartowała z czystym kontem, otrzymując szansę budowy niemal wszystkiego (struktur, kadr, metodologii, procedur) od nowa, według najlepszych światowych wzorców. Tej szansy AW jednak nie wykorzystała. Zamiast rozwoju i gruntownej modernizacji skoncentrowała się na celebrowaniu dawnej chwały i minionych sukcesów Zarządu Wywiadu UOP, a nawet Departamentu I MSW. W efekcie, mimo kilku udanych (ale niestety nietrwałych) prób nadania Agencji nowej formy, kontynuuje ona schemat funkcjonowania wywiadu PRL.

Rozumiem z powyższego, że powołanie AW powinno skutkować odejściem od tego co i jak czyniono przedtem. Ukrytym założeniem jest teza, że schemat wywiadu PRL był „niesłuszny”. Mimo, że przynosił chwałę (jak Grzegorz Małecki przyznaje), czyli był jednak skuteczny. Niejasny jest też postulat budowy „wszystkiego” od nowa. Nowych struktur – czyli co, tworzenie nowych wydziałów i biur? Nowych kadr – czyli co, opcja zerowa w środku biegu, tuż przed przyjęciem nas do Unii Europejskiej, w obliczu pęczniejącej awantury wokół Iraku? Nowej metodologii – czyli co, odstąpienie od werbowania, podsłuchiwania, manipulowania, analizowania zgodnie z kanonami metod naukowych (np. analizy hipotez konkurencyjnych, teorematu Bayesa, analizy scenariuszowej itp ?). Zarzut braku rozwoju i modernizacji byłby słuszny, gdyby go skierować do polityków, a nie do AW. Impulsy modernizacyjne mogą się rodzić w służbie, ale bez wsparcia kół politycznych, zdychają dość szybko. A od 2002 roku już kilka ekip marnotrawiło cenny czas. Ale co się dziwić? Żadna z nich nie wiedziała o wywiadzie nic ponadto, co jej się wydawało wcześniej.

Akapit 8

Masowa czystka z 2002 roku zapoczątkowała wyniszczający obyczaj pozbywania się kolejnych pokoleń funkcjonariuszy przy każdej zmianie szefa agencji. Poza służbą znalazła się już niemal cała generacja oficerów rozpoczynających pracę za czasów UOP. Błędna polityka kadrowa premiująca postawy oportunistyczne, zaniedbania w zakresie rekrutacji i szkoleń nowych roczników, wyjałowiła kadry z jednostek o zdolnościach przywódczych, wybitnych kwalifikacjach i najwyższych standardach etycznych.

Każda reorganizacja na taką skalę skutkuje zwolnieniami „niewygodnych” i „niepokornych”. Przykład? Likwidacja struktur operacyjnych MSW Kiszczaka i utworzenie UOP. Masowa czystka czy nie masowa? Nie jest prawdą teza o niemal CAŁEJ generacji oficerów z lat 90. poza służbą. Krytyka promowania „postaw oportunistycznych” to zarzut nietrafiony w stosunku do służby hierarchicznie zorganizowanej. Już widzę, jak dowolny szef służby specjalnej toleruje twórczy brak oportunizmu (czytaj: brak podporządkowania dyscyplinie służbowej) oficera, który za wszelką cenę realizuje własną wizję operacji specjalnej. Rzekome „wyjałowienie kadry” to tylko publicystyczna skarga. Zgrabnie brzmiąca, ale nie do udowodnienia. Co nie znaczy, że prawdziwa.

Osiem kroków naprawczych

Akapit 10

[…] Po pierwsze, trzeba zbudować stałe centrum zarządzania systemem, oparte na aparacie urzędniczo-eksperckim, stanowiącym zaplecze konstytucyjnego ministra ds. służb specjalnych. Należy wykorzystać przy tym doświadczenia takich krajów, jak USA, Wielka Brytania, Włochy czy Niemcy.

Postulat tworzenia centrum wydaje się być sensowny. I można nawet strawić chichot historii, gdy Grzegorz Małecki postuluje przywrócenie z zaświatów ducha generała Kiszczaka (czyli ministra ds służb specjalnych). Taki superminister stanowiłby z automatu zagrożenie dla władzy premiera i prezydenta. Chyba, że w nowszej konstelacji politycznej pojawiłby się do pary ekwiwalent innego generała – Jaruzelskiego. Taki potencjalny duet powinien jednak włączać dzwonki alarmowe u wszystkich zwolenników liberalnej demokracji. Ale dodatkowo zastanawia mnie sugestia korzystania z doświadczeń potentatów na rynku wywiadowczym. Duże i bogate służby funkcjonują według innych algorytmów niż małe i biedne. Swego czasu Amerykanie – mając potrzebę skoordynowania 19 służb specjalnych – powoływali z rozmachem regionalne „fusion centers”. Niemal natychmiast zyskały one nową nazwę – „confusion centers”.  To tyle tytułem przestrogi. Decydować może kwestia skali. Nie wszyscy w Polsce wiedzą, że np. polski wywiad dysponuje jednym, w porywach może i drugim analitykiem do spraw bałkańskich. W takim niemieckim BND tym tematem zajmuje się kilkanaście (jak nie więcej) osób. Z jakich więc wzorców chcemy i możemy tu korzystać?

Po drugie, należy uczynić z ABW krajową służbę wywiadowczą odpowiedzialną za monitorowanie wewnętrznych zagrożeń bezpieczeństwa państwa (szpiegostwo, terroryzm, nielegalny obrót bronią, ekstremizmy, ujawnianie tajemnic państwowych, zagrożenia dla bezpieczeństwa ekonomicznego). W tym celu konieczne jest pozbawienie Agencji funkcji i uprawnień śledczych. Taka „nowa” ABW powinna zostać znacząco wzmocniona kadrowo i finansowo.

Tu akurat nie sprzeciwiałbym się postulatom. Ale słowo „ekstremizmy” pachnie mi ONR-em. I „kibicami”. A to się może obywatelom nie spodobać. Nowa ABW wzmocniona kadrowo i finansowo protestować nie będzie. Co najwyżej po 25 latach dzisiejsi młodzi obywatele w obliczu głodowych „emerytur obywatelskich” odbiorą drogą referendum nienależne przywileje naszym wzmocnionym funkcjonariuszom. Czy wszystkim, czy tylko wybranym… przyszłość pokaże.

Akapit 12

Po trzecie, konieczne jest wyłączenie z zakresu działań Agencji Wywiadu tzw. zadań pozawywiadowczych, wykonywanych zwyczajowo od czasów PRL. Chodzi o bezpieczeństwo placówek dyplomatycznych oraz niejawną łączność między nimi. Na całym świecie zadania te należą do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Bezpieczeństwo placówek to nie tylko ich bezpieczeństwo fizyczne. To załatwiał kiedyś BOR. Ale chodzi też o zabezpieczenie od strony kontrwywiadowczej.  Realizacja postulatu odpięcia AW od tematyki szyfrów i szyfrantów oznacza przekazanie tej BARDZO wrażliwej służby w ręce struktury, której kontrwywiadowcza ochrona zawsze była problemem. Szyfrant funkcjonujący w rygorach służby specjalnej (wywiad) siłą rzeczy jest łatwiejszy do kontrolowania niż urzędnik MSZ, funkcjonujący jako kapryśny cywil.

Niezbędnym warunkiem profesjonalizacji i modernizacji AW jest jej wzmocnienie kadrowe (o co najmniej 100 proc.) oraz finansowe (wydajemy na wywiad o wiele mniej niż kraje o podobnej wielkości).

Postulat godzien pochwały i wsparcia. Jednak nierealny w warunkach napęczniałej arogancji i równoległej ignorancji władzy, co ze smutkiem konstatuję. Wzmocnienie kadrowe jest zależne nie tylko od liczby przyznanych etatów i przypisanych doń uposażeń, bo to załatwia się jedną zdecydowaną decyzją polityczną (przydział odpowiednich środków finansowych). Trzeba by jeszcze znaleźć odpowiednio liczniejsza niż dotąd grupę kandydatów chętnych do poświęcenia się na rzecz służby. Odpowiednio, to znaczy wykładniczo rosnącą w stosunku do czasów bieżących. Bo liczba chętnych do służby nie oznacza liniowego wzrostu liczby zaakceptowanych. Ale w obecnych warunkach do młodego pokolenia płyną komunikaty: nie pchaj się! Twoja służba spotka się z niechęcią w świecie! A dodatkowo pojutrze możesz stracić emeryturę!

Akapit 14

Po piąte, konieczne jest powołanie samodzielnej instytucji, mającej status centralnego organu administracji państwowej, odpowiedzialnej za wykonywanie polityki państwa w zakresie zarządzania informacjami niejawnymi oraz wydawanie poświadczeń bezpieczeństwa uprawniających do dostępu do tajemnic państwowych.

Mnożenie bytów bywało krytykowane już w średniowieczu. Nie podoba mi się ten pomysł, gdyż musiałaby powstać nowa służba specjalna wyposażona w uprawnienia do tworzenia od zera baz danych o obywatelach ALBO – jak to jest już dzisiaj  – wykorzystywać do sprawdzania obywatela w bazach dane w istniejących (kartoteki i archiwa policji, służb specjalnych, sądownictwa i więziennictwa itd.).  Czyli wy tam w ABW zasuwajcie w pocie czoła, a my skorzystamy z waszej pracy. Wyjęcie tej struktury z ABW i umieszczenie jej wyżej w strukturze państwa oznaczać będzie w pierwszym rzędzie kolejne stanowiska-synekury. I zamiast dyrektora w ABW będziemy mieli na czele nowej służby kogoś w randze ministerialnej z liczną grupą zastępców, doradców i konsultantów. Jeśli rząd obieca mi tam stanowisko, zobowiązuję się popierać tę ideę.

Akapit 15

Po szóste, należy wyłączyć Centrum Antyterrorystyczne ze struktur ABW, nadać mu status samodzielnej jednostki organizacyjnej podległej ministrowi ds. służb lub MSW, a następnie wzmocnić go kadrowo i finansowo.

CAT jak wiadomo jest ciałem „pasożytującym”. Korzysta z personelu oddelegowanego z istniejących służb, bazuje na informacjach uzyskanych z tych służb. W sprawach zagrożeń terrorystycznych uprawia działalność analityczną równoległą do tej prowadzonej w każdej z zainteresowanych terroryzmem służb. Znacznym wkładem w to „CAT fusion center” są informacje pochodzące od służb partnerskich. I nic w tym złego nie ma. Czasem zastanawia mnie, jaką wartość dodaną przynosi całodobowy wysiłek moich młodszych kolegów. Ale jeśli rząd czuje się dzięki temu bezpieczniej i ma z czego za to płacić, to milknę. Od lat twierdzę, że obywatel zyskałby na bezpieczeństwie, gdyby nie musiał umierać w wypadkach na drogach, bo jakiś nachlany debil wyjechał na podwójnej ciągłej zza zakrętu, albo gdy  karetka nie dojechała na czas, a śmigłowca w okolicy nie było. Dziś mamy 100% skuteczność kontr i antyterrorystyczną. Polacy giną w atakach terrorystycznych poza Polską. I niech tak zostanie.

Po siódme, istnienie tak wielu służb wymaga powstania wielopoziomowego systemu ich kontroli. Instytucje takie jak NIK, sądy czy komisja ds. służb specjalnych realnie jej nie zapewniają. Jest to bardzo ważne ze względu na charakter działań służb, które mogą godzić w prawa i swobody obywatelskie.

Oczywiście. Logiczną konsekwencją rozpączkowania służb jest nieuchronna konieczność kontroli tej wesołej gromadki. Każda służba ma tendencję do rywalizacji z inną, pokrewną. I tak będzie się działo zawsze i wszędzie, niezależnie od zakątka na kuli ziemskiej. Do tej grupy służb należy więc dołożyć kolejną grupę – kontrolerów. Z odpowiednim posadowieniem w strukturach międzyministerialnych. Powstaje jednak kolejny i nieuchronny dylemat – kto skontroluje kontrolerów, czy dobrze kontrolują?

Akapit 17

Po ósme, należy zbudować samodzielną służbę odpowiedzialną za cyberbezpieczeństwo, cyberwywiad oraz wywiad radioelektroniczny, tzw. SIGINT (na wzór amerykańskiej NSA czy brytyjskiej GCHQ). Obowiązujący model, w którym zadania realizują – według własnego uznania – istniejące agencje, jest absolutnie nieefektywny i pozbawiony racji bytu. W ten sposób mamy do czynienia z marnowaniem ograniczonych zasobów ludzkich i finansowych.

Ten postulat chyba z rozpędu został dopisany na końcu, choć powinien być na liście wcześniej – rekomenduje przecież powiększenie wesołej szpiegowskiej gromadki o kolejną organizację. Przestrzegam. Cyberwywiad i wywiad radioelektroniczny działające na rzecz wywiadu i kontrwywiadu (cywilnego i wojskowego) to różne światy. Mogą funkcjonować na poziomie geostrategicznym – i wtedy ma sens istnienie NSA – oraz operacyjno-taktycznym, na rzecz poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, a nawet dla konkretnych dowódców oddziałów i pododdziałów. Grzegorz Małecki zapewne wie, że Centralna Agencja Wywiadowcza ma własne, niezależne od NSA, struktury SIGINT. Podobnie poszczególne rodzaje sił zbrojnych: marines, lotnictwo, marynarka i siły lądowe. Niech jak memento dla takiej ujednolicającej propozycji tworzenia wspólnego SIGINT dla wojska i cywilów (bo tak rozumiem powyższą ósmą propozycję) będzie cierpka uwaga jednego z cywilnych analityków: No, OK. SIGINT podaje, że nad Królewcem przeleciały dwa MiGi i latają helikoptery. No i co z tego? No właśnie…

Podsumowując

Tekst Grzegorza Małeckiego może być przyczynkiem do publicznej dyskusji nad pożądanym kształtem m.in. polskiej wspólnoty wywiadowczej i sposobach dochodzenia do tego kształtu. W sumie dobrze, że się ukazał, bo pobudził do myślenia wiele osób, którym dobro Państwa i jego bezpieczeństwo leży na sercu. W tym i Autora niniejszego eseju. Eseju nieco podlanego sosem życzliwej złośliwości. Za co z góry Pana Pułkownika serdecznie przepraszam. Bo wiem, że nie ma nic gorszego jak obrażony szpieg.

Wojciech Martynowicz