Służby chciałyby, ale im się nie pozwala
Z ogromną przyjemnością przeczytałem opublikowany 20 listopada 2017 r. na stronach Fundacji materiał Piotra Chlebowicza „Służby chcą, ale czy mogą?”[1] będący kolejnym tekstem debaty nad kondycją polskich organów bezpieczeństwa w kontekście planowanych, rozległych reform służb specjalnych. Nie da się ukryć, że głos ciekawy i wskazujący na wiele bardzo istotnych elementów, a co najważniejsze, nie idący w kierunku stwierdzenia, że „najpoważniejsza szkodliwość terminu służby specjalne polega na dostarczaniu społeczeństwu fałszywego przekazu na temat ich rzeczywistej roli, wpływając tym samym na ich negatywny odbiór społeczny, a w konsekwencji bardzo istotnie osłabiając ich zdolności do efektywnego wykonywania przypisanych, bardzo ważnych dla państwa zadań”[2], na co wskazywał w Defence.24 b. Szef Wywiadu płk Grzegorz Małecki. Bo choć kwestie semantyczne, które ma na myśli płk Małecki, mają znaczenie co do określenia roli służb w systemie bezpieczeństwa państwa, to jednak sprawność ich działania niezależna jest od podziału na służby wywiadowcze i służby ochrony państwa. Zwłaszcza – co autor wyraźnie podkreśla zdaniem „atrybutem są uprawnienia śledcze” – gdy w dalszym ciągu większość ze służb, obok realizacji zadań informacyjnych na potrzeby władz państwa, posiada uprawnienia dochodzeniowo-śledcze oraz związane z tym atrybutem zadania operacyjno-rozpoznawcze.
Komentując publikację P. Chlebowicza słowami „Ciekawy głos, choć pewne tezy widziałbym i oceniał inaczej” dostałem sygnały – to napisz jak, co niniejszym czynię. Z góry zaznaczam, że nie będzie to polemika z autorem, bo z twierdzeniami zawartymi w tekście w pełni się zgadzam. Będzie to raczej uwypuklenie pewnych tez. Nie ukrywam, że mój głos w dużej mierze przesiąknięty będzie spojrzeniem na problem ze strony służb ochrony państwa i prawdopodobnie można mi będzie zarzucić małą znajomość sfery wywiadowczej oraz roli służb wojskowych, jednak postaram się wskazać na te elementy, które są wspólne, argumentując je przykładami znanymi mi osobiście. Uważam zresztą, że opublikowany na stronach Fundacji tekst Wojciecha Martynowicza „Replika na tekst płk Grzegorza Małeckiego „Bezgłowe służby”[3]z 11 maja 2017 r., odnoszący się właśnie do kwestii służb wywiadowczych, w dużej mierze potwierdza moje spostrzeżenia.
Największym problemem polskich służb jest niekończący się proces reorganizacji oraz gruntownych zmian organizacyjnych. Dotyczy to wszystkich struktur, zarówno powstałych na gruncie służb PRL, jak i powołanych w III RP. Wyraźnie widzimy ich pączkowanie, powodujące nie tylko rozrost administracyjny, ale przede wszystkich nachodzenie na siebie zadań i celów działania, przy jednoczesnym wyraźnym braku wspólnego ośrodka koordynacyjnego. Już w tej chwili mamy w Polsce 14 formacji uprawnionych do działań naruszających podstawowe prawa obywatelskie, w tym stosowania wyrafinowanych form i metod pracy oraz techniki operacyjnej – dla przypomnienia w okresie PRL prawo to posiadało MO i SB ze wspólnym ośrodkiem koordynacyjnym oraz WSW. Dla części znawców tematyki taka konkurencja jest wskazana, jednak ja zastanawiam się, kiedy w czasie realizacji powierzonych im zadań nastąpi nie tylko konflikt interesów, ale, co gorsza, działający funkcjonariusze wymierzą do siebie z broni palnej, do której posiadania i użycia mają uprawnienia.
Kolejny problem to rotacja na stanowiskach w rytm politycznego kalendarza i wygranych wyborów. O ile bowiem mogłoby by to być w pewnym sensie zrozumiałe na stanowiskach kierowniczych – choć wg mnie kadencyjność na tych stanowiskach powinna być obowiązkowa – to jednak wymiana kadr łącznie z przysłowiowymi sprzątaczkami woła o pomstę do nieba. Przy czym, jeśli tej kadry nie można wymienić w sposób naturalny, od razu zaczyna się proces zmiany szyldu i tworzenia struktury od podstaw. Podstawą sprawności służb jest tak zwana „instytucjonalna pamięć wewnętrzna” – nie wynikająca z zawartości archiwów (bo aby je przeglądać i coś w nich znaleźć trzeba mieć odpowiednią wiedzę i rutynę), a będąca wynikiem doświadczenia zatrudnionych tam funkcjonariuszy. Każda służba specjalna (tak samo każda formacja mundurowa, w tym wojsko) jest silna nie siłą ich sztabów oraz struktury, a sprawnością szeregowych i podoficerów, choć właściwie należałoby to określić wypadkową obu tych czynników, przy czym, chociażby ze względu na ilość poszczególnych szarż i stanowisk, ten najniżej umiejscowiony element powinien być traktowany priorytetowo. Nawet najlepsze szkolenie nie zastąpi praktyki i znajomości terenu, które są wyjątkowo cenne, wręcz nieodzowne w realnie prowadzonych działaniach.
W działaniach wszystkich służb specjalnych wielokrotnie ceną za błąd jest życie i zdrowie funkcjonariusza lub osób z nim współpracujących. Częste reorganizacje sprzyjają niepewności i tymczasowości wśród funkcjonariuszy, a to nie służy efektom. Rodzi ogrom frustracji i emocji, które – moim zdaniem – są bardzo często niedostrzeganym elementem w specyficznych warunkach pełnienia służby. Doskonale problem ten opisał Wojciech Martynowicz w swoim eseju „O emocjach w wywiadzie …nieco osobiście”[4]. Rozliczanie za przeszłość na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej, łącznie z możliwością pozbawienia wypracowanych już w okresie III RP uprawnień emerytalnych, przesuwanie granicy wieku emerytalnego – zapominając lub świadomie zacierając fakt, że nie są to przywileje, a rekompensata za warunki i trudy służby, która w rocie ślubowania ma zgodę na narażenie własnego życia, muszą w nieuchronny sposób prowadzić do spadku wartości służby. Do tego dochodzą drobniejsze działania, jak obniżanie wysokości zasiłków chorobowych. Wszystko to sprawia, że zaczyna brakować kandydatów do tej specyficznej profesji[5]. I tu trafiamy chyba na najważniejszą bolączkę naszych służb – problem szkolenia i polityki kadrowej.
Jeszcze przed zapoznaniem się z tekstem P. Chlebowicza, na swoim profilu FB zamieściłem post o treści:
Jeżeli na zamkniętej fb grupie policyjnej czytam pytanie: „czy policjant w cywilu musi się wylegitymować jeśli musi zatrzymać jakąś osobę i zawieźć ją na komisariat bo np. jest osobą podejrzaną itd.” i odpowiedzi świadczące o braku znajomości podstaw prawnych działania policjanta, jeżeli codziennie media atakują nas informacjami o nieprawidłowościach z użyciem paralizatora, jeżeli wyrzuciło się ze służby doświadczonych policjantów, jeżeli obniża się kryteria przyjęć do służby by zapełnić luki kadrowe, jeżeli dokłada się zadań (wcześniej policjant zastępował listonosza, teraz ma jeszcze z powodu niewydolności po zmianach zastąpić KAS), jeżeli … (można byłoby mnożyć prawie do nieskończoności) to moim zdaniem czas przestać medialnie jechać po szeregowych policjantach a trzeba zacząć zadawać pytania policyjnej górze i ich nadzorującym, jaki jest system szkolenia i czy ktoś go analizuje oraz ma zamiar poprawić.
Niestety, poza licznymi tzw. lajkami nie wywołał on wielkiego odzewu w postaci komentarzy.
Zanim jednak przejdę do omawiania aktualnej sytuacji, pozwolę sobie na pewną retrospekcję. Milicjantem w okresie PRL zostawał obywatel polski mający co najmniej ukończoną szkołę średnią i uregulowany stosunek wojskowy, co w praktyce oznaczało odbycie dwuletniej zasadniczej służby wojskowej. Po przyjęciu do służby był kierowany na dziewięciomiesięczny stacjonarny kurs podstawowy w ośrodku szkolenia MO, po czym, w okresie służby, przechodził jeszcze kilkakrotnie stacjonarne, kilkumiesięczne szkolenia w szkołach MO na kursach podoficerskim i dodatkowo specjalistycznym odpowiednim dla pełnienia funkcji. Przy czym przejście np. ze stanowiska dzielnicowego na stanowisko referenta dochodzeniowego wymagało odpowiedniego, stacjonarnego, kilkumiesięcznego szkolenia bez względu na wcześniej odbyte kursy. Absolwenci wyższych uczelni też musieli odbyć szkolenie stacjonarne. Dla magistrów prawa wynosił on 9 miesięcy, a dla innych kierunków dwanaście. Ponadto regułą było, że w każdej jednostce (niezależnie, czy był to komisariat, czy Komenda Główna) jeden dzień w miesiącu był przeznaczony na tzw. samokształcenie. Omawiano wówczas zmiany przepisów lub tematy z zakresu taktyki i techniki postępowania. KGMO i MSW było wydawcą szeregu periodyków szkoleniowych typu „Służba MO”, „Problemy Kryminalistyki” oraz specjalistycznych monografii poświęconych określonym dziedzinom.
Ważnym ośrodkiem naukowym była Akademia Spraw Wewnętrznych (jeszcze wówczas odrębna od trzech resortowych Wyższych Szkół Oficerskich), która wbrew obecnie lansowanym propagandowym sloganom o kuźni kadr oficerów SB, była miejscem, w którym wykładowcami byli najwybitniejsi polscy profesorowie prawa, kryminalistyki i kryminologii. Co więcej, dzięki temu, że studentami byli oficerowie liniowi, kadra profesorska miała kontakt z najnowszymi zdarzeniami i informacjami, a prowadzone badania naukowe nie były badaniami teoretycznymi. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że uczelnia ta miała prawo nadawania tytułów doktorskich w czasach dużo bardziej rygorystycznych przepisów o tytułach naukowych niż obecnie obowiązują.
Jak wygląda sytuacja aktualnie? Przede wszystkim do Policji nie przychodzą osoby z przeszkoleniem wojskowym, a więc nie bardzo przygotowane do służby w jednostce zmilitaryzowanej. Okres szkolenia podstawowego systematycznie skracano ze względów oszczędnościowych – najpierw do 6 miesięcy, teraz jeszcze krócej. Szereg kursów ograniczono do tzw. kursów weekendowych lub korespondencyjnych. Z tego co podają media w niektórych służbach okres szkolenia oficerskiego dla osób z tzw. cywila trwa kilkanaście dni. Nie słyszałem, by w jednostkach prowadzone były zajęcia samokształceniowe. Co więcej, przeglądając ostatnio jeden z programów szkolenia miałem wrażenie, że przygotowywała je osoba lub zespół osób, które nie bardzo wiedzą czym jest faktyczna robota policyjna oraz nie mają pomysłu jak przeszkolić policjanta.
Przypomniał mi się okres przedakcesyjny i rozpoczęta wówczas współpraca z policjantami krajów UE w efekcie czego przyjęto model szkolenia policjantów oparty na doświadczeniach szkoleniowych policji angielskiej. Skutkiem tego było kilkumiesięczne opracowywanie nowych, umiejętnościowych programów szkoleniowych w Centralnym Ośrodku Metodyki Szkolenia Biura Kadr i Szkolenia KGP mającym siedzibę w Centrum Szkolenia Policji. Tu należy zaznaczyć, że w nowych programach ogromny nacisk położono na kwestie etyki w działaniach policyjnych oraz zachowań prospołecznych funkcjonariusza. Prace nad programem dla dochodzeniowców trwały dobre kilka miesięcy. Zaangażowanych do tej pracy było kilkanaście osób – nauczycieli ze szkół policyjnych, metodyków z Biura Kadr i Szkolenia oraz funkcjonariuszy liniowych od szczebla komendy rejonowej do Biura Dochodzeniowo-Śledczego KGP. Z wielkim trudem udało się zmieścić wszystkie podstawowe i niezbędne śledczemu umiejętności w programie ośmiomiesięcznego kursu stacjonarnego, a koledzy z jednostek podstawowych wprost twierdzili, że po takim kursie nawet prymus nie będzie miał podstawowej pełnej wiedzy. Program, jeszcze przed zatwierdzeniem, przeszedł pilotaż w jednej ze szkół policyjnych i dopiero wtedy został zatwierdzony do realizacji. Wiem, że w późniejszym czasie był wielokrotnie modyfikowany – bo okres szkolenia z powodów oszczędnościowych systematycznie ulegał skróceniu, a szkolenia ze stacjonarnych zmieniały się naprzemienne lub na odwrót.
Mam wrażenie, że obecny system szkolenia nastawiony jest na wydanie słuchaczowi dokumentu potwierdzającego ukończenie odpowiedniego kursu, a nie przekazanie wiedzy i wyrobienie odpowiednich umiejętności. Przyjęcie rozwiązania, że umiejętności ugruntowane zostaną w praktyce jest o tyle błędne, że po pierwsze w Policji zaczyna brakować już doświadczonych policjantów – działania polityków związane ze zmianami emerytalnymi oraz zapowiedzi rozliczeń politycznych oraz kolejnych ograniczeń wymiotły sporo doświadczonej kadry, która i tak już od początku XXI wieku wielokrotnie powtarzała, że pełnej wiedzy młodym przekazywać nie zamierza, bo dopóki przełożeni widzą, że są lepsi od młodych to ich byt w służbie jest mało zagrożony. Po drugie – policjant działa w majestacie prawa i reprezentuje nie siebie, czyli przysłowiowego posterunkowego Jana Kowalskiego a Rzeczpospolitą Polską. Ma prawo naruszania swobód obywatelskich (chociażby poprzez wydawanie obywatelom wiążących poleceń określonego zachowania łączących się z prawem użycia środków przymusu bezpośredniego), nakładania kar w postaci mandatów – a więc nie tylko dla jego własnego bezpieczeństwa, ale w interesie państwa winno być gruntowne i solidne jego przeszkolenie. O interesie obywateli celowo już nie wspominam. Ujawnione fragmentarycznie informacje z „Raportu podsumowującego badanie problemu występowania w Policji agresji skierowanej przeciwko osobom spoza Policji, z którymi funkcjonariusz ma kontakt w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych” przeprowadzonego dla MSW przez firmę SYNERGION Michał Kociankowski Sp. komandytowa[6] oraz dane z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich[7] nie pozwalają na optymizm i wyraźnie wskazują na to, że tak mocno podkreślana rola etyki działań policjanta oraz rozbudowane w tym zakresie programy szkolenia z okresu przedakcesyjnego wyraźnie przegrały starcie z oszczędnościami i zostały w programach szkolenia mocno okrojone.
W efekcie, błędów popełnianych przez szeregowych policjantów przybywa. Standardem staje się włączanie do materiałów procesowych materiałów uzyskiwanych w toku czynności operacyjnych, wielokrotnie nawet nie do końca przetworzonych na potrzeby procesu karnego, przez co ujawnia się formy pracy operacyjnej, które z zasady powinny być niejawne. O tym, że przy okazji ujawnia się źródła informacji nie chcę pisać, bo to temat znacznie szerszy i wymagający odrębnego potraktowania. Tworzy się kolejne jednostki nadzoru i kontroli na potrzeby polityczne, zamiast wyciągać wnioski ze zdarzeń i zmieniać procedury lub formy szkolenia. Najważniejszym wskaźnikiem skuteczności przestaje być poziom zagrożenia, a statystyka ukaranych i zatrzymanych sprawców przestępstw i wykroczeń. Znakomita większość funkcjonariuszy wykonuje swój zawód z prawdziwą pasją, niestety zbyt często kosztem rodziny i własnego zdrowia. To nie oni są winni wszelkiego rodzaju zdarzeniom nadzwyczajnym, nie ich winą jest także to, że odbiór społeczny służb staje się coraz gorszy – to wina przyjętych rozwiązań systemowych.
Ścieżka kariery zawodowej to kolejny nie do końca rozwiązany problem polskich służb mundurowych/specjalnych. Decyzją rządzących na czele dywizji może w drodze szybkiego awansu stanąć zarówno dowódca pułku, jak i dowódca plutonu, czy szeregowiec. Tylko jak będzie się to miało do sprawnego zarządzania i wykonywania obowiązków służbowych przez podległy mu pododdział oraz ile czasu i z jakim skutkiem będzie trwała ta nauka dowodzenia w warunkach realnych, a nie poligonowych? Boleśnie się o tym przekonał Stalin w roku 1940, kiedy jego armia poszła w rozsypkę właśnie z powodu niewydolności dowódców powołanych po czystkach w kadrze oficerskiej. Od lat problem tworzenia rezerw kadrowych w służbach stał się nieprzejrzysty, oparty wręcz o kolesiostwo i układy polityczne. O tym jak ważne są znajomości z parlamentarzystami partii aktualnie sprawującej władzę potwierdza wpis na blogu w portalu Salon24 oficera policji ukrywającego się pod pseudonimem „inspektor greg”[8]. Większość podręczników z podstaw nauki o zarządzaniu wyraźnie wskazuje, że na autorytet rzeczywisty składają się dwa czynniki – autorytet formalny, wynikający z miejsca, jaki przypada osobie z racji zajmowanego przez nią stanowiska w danej jednostce organizacyjnej oraz autorytet osobisty pracownika zatrudnionego na tym stanowisku. Autorytet osobisty nie jest elementem organizacji formalnej, lecz nieformalnej i akceptacja ze strony podwładnych jest tu elementem niezbędnym. Proces tworzenia rezerw kadrowych nie powinien więc opierać się na znanej zasadzie „bierny, mierny, ale wierny” lecz na takim przygotowaniu kandydata, by oprócz wiedzy merytorycznej miał autorytet osobisty i akceptację środowiska w jakim przyjdzie mu służyć. Niezwykle ważne jest także doświadczenie w kierowaniu zespołem ludzkim, inaczej bowiem wygląda zarządzanie z perspektywy kierownika grupy operacyjno-śledczej, a inaczej ze stanowiska komendanta komisariatu, komendanta powiatowego, wojewódzkiego czy głównego. Inne zadania, inny wymagany na stanowisku zakres wiedzy fachowej i priorytety. Niestety, dotychczasowe doświadczenia polskiej Policji wyraźnie potwierdzają tezę, że awanse w stanowiskach nie powinny pomijać kolejnych stopni zarządzania.
P. Chlebowicz w swoim tekście poruszył także temat leżący mi głęboko na sercu, a mianowicie profesjonalizacji służb. Nie da się ukryć, iż pochodzę z pokolenia oficerów, którzy problem ten dostrzegli. Przewidzieli rozwój niektórych form przestępczości i stworzyli podstawy ścigania przestępczości zorganizowanej i narkotykowej w Polsce. To winą polityków było, że w momencie przemian gospodarczo-politycznych zlikwidowano piony do zwalczania przestępczości gospodarczej. Nie da się ukryć, że kierujący podówczas Policją byli otwarci na zmiany, wyczuwali zbliżające się zagrożenia i w miarę posiadanych środków oraz możliwości starali się reagować.
Sam będąc funkcjonariuszem Biura Dochodzeniowo-Śledczego KGP, do którego trafiłem ze stanowiska asystenta w Zakładzie Prawa WSPol. w Szczytnie, dzięki przychylności ówczesnego kierownictwa kontynuowałem badania i rozpoznanie tematu przestępczości komputerowej. W tym czasie nawiązałem szereg kontaktów, które znacznie poszerzyły moją wiedzę, a udział w kilkunastu konferencjach poświęconych bezpieczeństwu sieci komputerowych pozwolił na poznanie światka najlepszych polskich hackerów końca lat 90. XX wieku. Dodatkowo, kilka postępowań przygotowawczych, które nadzorowałem i w których wykonywałem osobiście szereg czynności procesowych, pozwoliło mi poznać problemy dowodowe związane z przestępczością komputerową. Obok takich spraw, jak zmiana stron NASK-u przez „Gumisia”, gdzie procesowo nie udało się doprowadzić do przedstawienia zarzutów rozpoznanemu sprawcy, były także takie jak doprowadzenie do skazania dwóch mieszkańców Tarnowskich Gór za rozpowszechnianie pornografii dziecięcej w Internecie[9] (jedna z pierwszych takich spraw w Europie). Pierwsza sprawa pozwoliła poznać środowisko, druga była priorytetowa, bowiem Szwedzi zagrozili NASK-owi odcięciem jedynego wówczas kanału łączącego Polskę z siecią Internet.
W połowie lat 90. XX wieku byłem jednym z trzech oficerów, którym udało się przekonać kierownictwo KGP o potrzebie powołania struktury, która zajęłaby się problematyką rozwijającego się nowego kierunku przestępczości. Sukces był połowiczny, bowiem nie udało się przekonać przełożonych – w tym dyrektora Biura Informatyki KGP, iż dla potrzeb zespołu potrzebny jest co najmniej jeden komputer z łączem do Internetu spoza puli adresów IP przypisanych do Policji lub jakichkolwiek instytucji rządowych. Powołano jednak Samodzielną Sekcję ds. Przestępczości Komputerowej, Analiz i Logistyki w strukturze Biura dw. z Przestępczością Gospodarczą KGP. Jednostka ta w okresie swojej działalności zajmowała się głównie ściganiem piractwa komputerowego oraz naruszaniem praw intelektualnych, a w jej składzie osobowych trzon stanowiły osoby zajmujące się logistyką Biura (sekretarki, maszynistki, kierowcy) bowiem sprawami przestępczości komputerowej zajmowało się najpierw dwóch, a po 1996 r. trzech oficerów, którzy prowadzili rozpoznanie zjawisk patologicznych związanych z funkcjonowaniem systemów komputerowych. W maju 1998 r., po kolejnej reorganizacji KGP – gdy rozwiązano Biuro Dochodzeniowo-Śledcze i Biuro dw. z PG, a powołano Biuro Koordynacji Służby Kryminalnej KGP – w Wydziale ds. Przestępczości Gospodarczej powołano Zespół ds. Przestępczości Komputerowej, do którego decyzją Dyrektora Biura dołączono również moją osobę. Zajmował się on koordynacją działań jednostek terenowych policji m.in. w zakresie zagrożeń ze strony sieci komputerowych, w tym kradzież informacji, włamania do systemów komputerowych (hacking), rozpowszechnianie informacji prawnie zabronionych, czy komunikacji grup przestępczych, zagrożeń bankowych systemów kart do obrotu bezgotówkowego, zagrożeń będących wynikiem rozwoju sieci telekomunikacyjnych (kradzież impulsów, klonowanie telefonów komórkowych, klonowanie kart SIM, przechwytywanie kont abonentów telefonii cyfrowej) oraz naruszania dóbr intelektualnych (np. nielegalna produkcja i dystrybucja programów komputerowych).
Zespół, bardzo zresztą nieliczny, wspomagał jednostki terenowe w konkretnych sprawach i starał się szkolić policjantów w zwalczaniu przestępstw dokonywanych za pomocą nowych technologii. Ponadto wykonywał szereg działań, które były wynikiem specyfiki tej kategorii przestępczości: współpracował operacyjnie z centralnymi dostarczycielami usług w sieciach komputerowych, centrami rozliczającymi płatności kartami płatniczymi i wydawcami takich kart oraz organizacjami chroniącymi prawa autorskie. Kolejna reorganizacja w Policji w 2004 r. spowodowała jego likwidację co skutkowało m.in. zerwaniem szeregu nawiązanych już kontaktów oraz odejściem ze służby lub przejściem do innych zadań, nie mających nic wspólnego z dotychczasowymi, funkcjonariuszy przygotowanych do specyficznych zadań[10]. Dopiero trzy lata później w strukturze Biura Kryminalnego KGP, w Wydziale Zaawansowanych Technologii, powołano Sekcję Wsparcia Zwalczania Cyberprzestępczości, do której zadań należało monitorowanie zagrożeń związanych z cyberprzestępczością, a także identyfikowanie, testowanie oraz wdrażanie zaawansowanych narzędzi technicznego wsparcia zwalczania cyberprzestępczości oraz pomoc w rozwiązywaniu skomplikowanych spraw i realizacja ustaleń internetowych we współpracy z dostawcami usług internetowych. Równolegle w Wydziałach Techniki Operacyjnej KWP utworzone zostały komórki zaawansowanych technologii, których podstawowym zadaniem było wsparcie wydziałów kryminalnych w zastosowaniu specjalistycznej wiedzy i narzędzi informatycznych[11]. Kolejne kilkukrotne reorganizacje pociągają za sobą liczne zmiany. W 2014 pojawia się Wydział do walki z Cyberprzestępczością. Zmiana była konsekwencją ukierunkowania na bardziej aktywne i bezpośrednie działania w zakresie identyfikowania zagrożeń przestępstwami w sieci Internet oraz ujawniania i ścigania ich sprawców, co stanowiło praktycznie powrót do koncepcji realizowanej w latach 1996-2004 (podkreślenie autora).
Mam wątpliwości, czy kolejna reorganizacja i utworzenie 1 grudnia 2016 r. wyspecjalizowanego Biura do walki z Cyberprzestępczością KGP ułatwi walkę z przestępczością związaną z użyciem najnowocześniejszych technologii. Od 2014 roku każda komenda wojewódzka Policji, łącznie z komendą stołeczną, posiadają wydziały do walki z cyberprzestępczością. Uważam, że błędem jest przerzucanie na policyjne jednostki szczebla wojewódzkiego większości zadań związanych ze ściganiem cyberprzestępczości. Do dnia dzisiejszego stoję na stanowisku, że jest to marnotrawienie sił i środków. W kraju o takiej wielkości jak Polska, potrzebne jest stworzenia jednego silnego ośrodka, którego zadaniem byłoby:
- monitorowanie cyberprzestrzeni;
- weryfikacja i analiza informacji operacyjnych zbieranych przez jednostki Policji;
- dokonywanie ustaleń sprawców przestępstw, popełnionych z wykorzystaniem nowych technologii informatycznych, na potrzeby zagranicznych i krajowych organów ścigania;
- zapewnianie wsparcia technicznego i merytorycznego przy realizacji działań policyjnych.
W jednostkach szczebla wojewódzkiego powinny natomiast znajdować się małe zespoły realizacyjne i pracujące operacyjnie na własnym terenie. Nawet w USA komórki do zwalczania cyberprzestępczości nie znajdują się w każdym stanie. Kolejny element to ciągła reorganizacja i zmiany struktur, czasami argumentowana tzw. wzmocnieniem kadrowym. Wzmocnienie kadrowe jest zależne nie tylko od liczby przyznanych etatów i przypisanych doń uposażeń, bo to załatwia się jedną zdecydowaną decyzją polityczną (przydział odpowiednich środków finansowych), ale przede wszystkim doświadczeniem i wiedzą działających policjantów, których szkolenie jest naprawdę kosztowne i czasochłonne. A każda reorganizacja w dużym stopniu powoduje ruchy kadrowe.
Zgadzając się całkowicie z tezami autora tekstu „Służby chcą, ale czy mogą?”, mam wątpliwości co do słuszności tytułu. Większość funkcjonariuszy służb – i to zarówno wywiadowczych jak służb ochrony państwa – chciałaby, ale czy równie gotowe są ich kadry kierownicze oraz nadzorujący je politycy? Od lat wyczuwa się coraz większe upolitycznienie służb i działania ich kierownictwa idące raczej w kierunku zaspokojenia potrzeb i ego polityków. Działania medialne na pokaz, stawanie przy ściankach do pamiątkowego zdjęcia, selfie z politykiem zamiast faktycznej oceny sytuacji i czasami brutalnego pokazania rzeczywistości rządzącym. Dlaczego stawiam tak ostrą tezę, bo niestety działania polityków wyraźnie pokazują, że nie docierają do nich wyprzedzające informacje lub stosowne analizy w formie przyswajalnej przez nich. Kto faktycznie jest winnym sytuacji, że szereg działań jest nieskuteczna, błędna lub powodująca nowe zagrożenia? Czy ktoś robi w tym zakresie właściwą analizę ryzyka?
dr Krzysztof Jan Jakubski
Krzysztof Jan Jakubski – doktor nauk ekonomicznych (SGH), mgr prawa. Uczestnik licznych krajowych i zagranicznych szkoleń specjalistycznych z zakresu bezpieczeństwa systemów informatycznych oraz elektronicznych instrumentów płatniczych. Emerytowany oficer Policji (ostatni przydział Zespół ds. przestępczości komputerowej w Biurze Służby Kryminalnej KGP) pracujący m.in. jako Naczelnik Wydziału Bezpieczeństwa w Banku Polskiej Spółdzielczości S.A. (2004-2008) oraz współtworzący procedury i projekty Alior Banku S.A. w zakresie zabezpieczeń (2008). Konsultant firm dokonujących audytu zabezpieczeń informatycznych, wykładowca akademicki. W latach 2000 – 2004 członek kolegium redakcyjnego miesięcznika poświęconego tematyce bezpieczeństwa systemów informatycznych “IT Security Magazine”. Autor ponad 120 opracowań naukowych i popularno-naukowych. Popularyzator idei polityki bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych. Aktualnie specjalizuje się w zarządzaniu bezpieczeństwem biznesu (m.in. analizą ryzyka operacyjnego).
Przypisy
[1]https://fundacjapoint.pl/2017/11/służby-chca-ale-czy-mogą/
[2] G. Małecki: „Służby specjalne” do zmiany [ANALIZA], www.defence24.pl/700939,sluzby-specjalne-do-zmiany-analiza (dostęp 25.11.2017)
[3]https://fundacjapoint.pl/2017/05/replika-na-tekst-plk-grzegorza-maleckiego-bezglowe-sluzby/
[4]https://fundacjapoint.pl/2016/12/o-emocjach-w-wywiadzie-nieco-osobiscie/
[5] Por. I. Kacprzak: Agencja Wywiadu szuka funkcjonariuszy. Jak ze studenta zrobić tajnego agenta, Rzeczpospolita, 22.11.2017, http://www.rp.pl/Sluzby-mundurowe/311229906-Agencja-Wywiadu-szuka-funkcjonariuszy-Jak-ze-studenta-zrobic-tajnego-agenta.html; Policyjny mundur już nie taki atrakcyjny? Policja szuka chętnych do pracy wśród… bezrobotnych, Gazeta Olsztyńska, http://gazetaolsztynska.pl/478818,Policyjny-mundur-juz-nie-taki-atrakcyjny-Policja-szuka-chetnych-do-pracy-wsrod-bezrobotnych.html#axzz507lPBlUK, 21.11.2017
[6]G. Łukomski: Dotarliśmy do porażającego raportu o agresji, który ukrywa MSWiA, wiadomości.wp.pl, 27.11.2017, https://wiadomosci.wp.pl/dotarlismy-do-porazajacego-raportu-o-agresji-w-policji-ktory-ukrywa-mswia-6191608766895745a (dostęp 27.11.2017)
[7] G. Łukomski: Tortury, pobicia, zgony, i „niebieski mur” – ujawniamy nowy dokument dot. Przemocy policji, wiadomości.wp.pl, 28.11.2017, https://wiadomosci,wp,pl/torury-pobicia-zgony-i-niebieski-mur-ujawniamy-nowy-dokument-dot-przemocy-policji-6192473589250177a (dostęp 28,11,2017)
[8]https://salon24.pl/u/inspektor-greg/735383,o-sobie-i-dobrej-zmianie-w-policji
[9] Sprawa V Ds 67/96/S Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach
[10] Przykładowo – młodemu oficerowi, którego sam wyłapałem w czasie nauki w WSPol. (zainteresowanie tematyką, biegła znajomość 3 języków obcych) i po jej zakończeniu ściągnąłem do KGP (gdzie bardzo szybko nawiązał doskonałe kontakty, w tym międzynarodowe oraz osiągał bardzo dobre wyniki w wyjątkowo specyficznej dziedzinie, która się zajmował), zaproponowano pracę w komisariacie, bo jak stwierdzono nie miał doświadczenia policyjnego (fakt – do WSPol. przyszedł z cywila). W efekcie kolega od lat kontynuuje to co zaczął w KGP ale w wyspecjalizowanej komórce Europolu, gdzie go bardzo cenią i z tego co wiem do kraju wracać nie zamierza.
[11] Por. Cyberkryminalni – rozmowa z mł. insp. Radosławem Chinalskim, Zastępcą Dyrektora Biura Kryminalnego KGP, Nauka w służbie Policji, kwartalnik policyjny, CSP 2009 nr 1, http://kwartalnik.csp.edu.pl/kp/archiwum-1/2009/nr-12009/1097,CYBERKRYMINALNI.html (dostęp 14.05.2017 r.)